Tekst
oczywiście miał być wcześniej, ale wyszło jak wyszło. Znów szukam
usprawiedliwienia, tym razem nieopatrznie zresetowałam kartę pamięci
aparatu, zdjęcia poszły się jebać. Uparłam się, że zrobię nowe fotki,
ale cholera jasna, przekopałam całe moje zamczysko i nigdzie ich nie ma.
No jak nic Babcia ma rację, diabeł ogonem przykrył. Chyba mam jakiś
kieszonkowy inny wymiar przyczepiony do mieszkania, bo prócz chusteczek zginął mi jeszcze balsam do ust i jego to mi akurat szkoda.
No ale przechodząc do rzeczy.
Chusteczki do demakijażu Bare Minerals kupiłam za polskich złotych
dwadzieścia. Dostałam je w warszawskim TK Maxx. Wsadziłam opakowanie do
koszyka, bo raz, że tamtego dnia miałam ochotę coś sobie kupić, a nic
właściwie nie było, dwa że byłam ciekawa, czy takie specjalne
chusteczki do demakijażu są lepsze niż te, których ja używam (ja mam
takie do ścierania niemowlęcych kup), trzy to trochę podziałała na mnie
marka, a cztery to pomyślałam sobie, że jeśli się rozmyślę, to najwyżej
oddam.
Jak widać, nie oddałam.
Podstawowym zadaniem
takich chustek jest zmywanie makijażu. Próbowałam zrobić to różnymi
metodami, ale choćby skały srały, a ja mordowałabym się piętnaście lat z
jednym okiem, tarciem wyrwała sobie wszystkie rzęsy i podrażniła gałkę
oczną - ni chuja, nie dało się.
I żeby nie było!
Ja
wiem, że to się powinno przyłożyć i odczekać, bo specyfik musi
zadziałać. Wiem, że jeśli się już trze skórę pod oczami to do wewnątrz,
nigdy na zewnątrz, inaczej spotkają nas zmarszczki i inne potworności.
Ja to wszystko wiem, tylko niestety to nie zadziałało, więc szukałam
metod bardziej radykalnych.
Zdziwiło mnie, że po wyjęciu z
opakowania chusteczka wcale nie jest mokra, a delikatnie wilgotna (tak,
wilgoć była ledwo, ledwo wyczuwalna). Być może w którejś chwili były
źle przechowywane, być może one już tak mają. Mało środka do demakijażu
na chusteczce = kiepski demakijaż. I tyle.
Co mi po tym, że
wydam równowartość paczki fajek i dwóch piw na coś, co ma mi usunąć
tapetę z lic, skoro zużyję na jedno posiedzenie ćwierć paczki, a później
poprawiam żelem do mycia twarzy albo płynem micelarnym?
Kiedy
już uda mi się odszukać to dziadostwo, sprawdzę, czy nadaje się do
mycia szyb, bo zapach mógłby to sugerować. Od razu po otwarciu
opakowania uderzył mnie intensywny zapach płynu do mycia szyb.
Właściwie ta recenzja miała nie powstać, bo Bare Minerals dostępne jest
tylko w Sephorach, a wśród dostępnego asortymentu, nie ma tych chustek.
No ale z drugiej strony, sieć TK Maxx się rozrasta, prócz tego można je
też dorwać na Truskawce.
Gdybyście kiedyś zastanawiały się nad ich kupnem – uczcie się na moich błędach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz