Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Catrice. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Catrice. Pokaż wszystkie posty

sobota, 13 czerwca 2015

Catrice, 3in1 Colour Care Correct, Skin Tone Adapting Make Up - Innowacyjny, pielęgnujący podkład z mikrokapsułkami pigmentu

Na podkład z mikrokapsułkami od  CATRICE cosmetics​ miałam chrapkę od dawna. Przyznaję od razu -  wiedziałam, że będzie to samograj, idealny kosmetyk do napisania chujowej recenzji . Zawsze jakoś mi było nie po drodze, żeby go kupić, no bo za trzy dychy bez dziesięciu groszy, to ja wolę alk kupić, albo książkę, albo ewentualnie dwie paczki fajek, bo na coś co użyję raz i wywalę do szuflady, to stanowczo za wiele. Ostatnio wpadłam do Drogerii Natura, promocja minus cztery dychy przy zakupie dwóch, no to biorę, niech już stracę.

Biała tubeczka fascynowała mnie od momentu, w którym zauważyłam ją w szafie Catrice. Byłam szalenie ciekawa, jak to być może, że biały krem z mniejszymi od ziarnek grochu, czarnymi kropeczkami  dostosowuje się dokładnie do cery. Do dyspozycji mam dwa kolory, albo jestem lighter, albo medium. Żeby każde wybory w życiu były takie proste…

Postawiłam na opcję lighter, próbowałam go na dłoni, za każdym razem podkład zamieniał się we wściekłą pomarańczę, choć na opakowaniu stoi jak byk: 010 Lighter Skin. Nie wiem, gdzie miało być to lighter, może w Australii, albo w Środkowej Afryce.  Choć z drugiej strony – myślę sobie – to jednak dłoń, może rozsmarowany na licach będzie wyglądał inaczej.

I powiem szczerze, że miałam nadzieję, że tu będę posypywać popiołem łeb, bo te kapsułki z tego kremu, to będą wiedziały ile ich ma pęknąć, a ile nie i to mi się wszystko pięknie do skóry dopasuje. No bo czy być może, żeby takie kapsułki jakoś to wiedziały? Może kapsułkowa intuicja? Albo krótkofalówki, jak w filmach o policjantach?

I teraz nadszedł czas, gdzie mówię te straszne słowa: To, co napisał producent na opakowaniu, można o kant dupy potłuc, bo czym by tego nie rozsmarowywać będzie źle i efekt końcowy jest tak tragiczny, że nic tylko włożyć cały łeb pod prysznic, by zmyć z siebie wstyd, że się dało nabrać na tani marketing.

Nakładałam mazidło na trzy sposoby: Beauty Blenderem, własnymi górnymi kończynami, gąbką w stylu bjuti blender, ale kupioną w Kiko. I oto wyniki mojego eksperymentu:

1. BB nie nadaje się do nakładania kremu,  jest za lekki, nie jest w stanie rozprawić się z kapsułkami.  Efekt taki, ze czarne kropki nie pękły, a ja rozmazywałam sobie białą maź po twarzy.  Żenada.

2. Kończyny spisują się idealnie. Moje wiejskie paluchy są na tyle twarde, że nie ma problemu z zamienieniem wody w wino, to znaczy kremu w podkład. Jaki efekt? Jakbym piła za dużo soku marchewkowego. Na twarzy miałam idealną marchewę. Dostosowywanie się do skóry na poziomie minus miliard. Czy miałam ukryte niedoskonałości? Owszem! To, co miałam na skórze, miało odcień tak intensywny, że nie przebijało się przez niego żadne zaczerwienienie, ani żadne świecenie. Poza tym kto myśli o świecącej się strefie T, jeśli chodząc po ulicy ma karton na głowie?

3. Gąbka od Kiko zrobiła dokładnie to samo, co moje łapy. Jest trochę twardsza od BB, więc mikrokapsułki zostały pokonane, jak bolszewicy pod Warszawą w 1920. Na twarzy powstało to samo, co wcześniej.

Wnioski ogólne: walić czymś ciężkim.

Pojęcia nie mam, któż może kupować ten kosmetyk. Chyba tylko desperat taki jak ja, bo gdzie bym nie zobaczyła szafy Catrice, tego badziewia jest pod dostatkiem.

Nie wiem, kto to wymyślił, ale nie działo się to na trzeźwo, ewentualnie ktoś tu się z głupim przez ścianę macał. Ten cud techniki, co to niby się dostosowuje do mojej buzi, matowi cer ę, nawilża, gotuje kawę, pierze i sprząta w łazience, zastąpił całkiem fajny i nie wiem czemu wycofany krem BB.

Już pomijam, że jak się toto odkręca, to można się nieźle upierdolić, bo jakoś tak się dziwnie dzieje, że podkład wypływa z opakowania, nawet jeśli nie naciskam buteleczki. Więcej magii tu nie ma.

Nie chodzi o to, że do mnie ten kolor jakoś nie pasuje. Tu chodzi o to, że przez kolor jaki ten kosmetyk ma na skórze, nie da się go nosić. Nie znam, no nie znam ani jednej baby, która mogłaby tego kremu używać jako podkład. Chłopa też nie znam. Przed używaniem tego kremu, najlepiej mocno przesadzić z sokiem marchewkowym. Nie wiem nawet, co więcej można powiedzieć. W sumie reszta jest milczeniem, zdjęcia mówią same za siebie.
Jest trzecia nad ranem, a Jednoosobowa Chujowa Redakcja stuka recenzję.

Ps. Co do zdjęć, na mojej dłoni widać od góry: krem nieroztarty, w środku jest krem roztarty palcem, na dole inny produkt Catrice – podkład All Mat Plus w odcieniu 010 Light Beige.
Piękny kolor produktu podziwiać możecie także na gąbce oraz na mojej szyi. Przepraszam za ewentualne zgorszenia lub obrzydzenie na widok moich cudownych niedoskonałości, ale to skutek Babciowej Diety. Na szczęście paskudztw już prawie  nie ma, bom zdjęcia robiła rano.  Tylko na własnej skórze udało mi się w pełni uchwycić, jak rażący, sztuczny i tak naprawdę brzydki jest to kolor.



wtorek, 2 czerwca 2015

Kilka słów o tym, czego nie wkładać do koszyka podczas wielkich promocji w drogeriach.

Nadeszła wiosna, a wraz z nią czas wielkich promocji w drogeriach.

Było już -40 proc. w Sephorze na ichnią linię kosmetyków, było -40 proc. na kolorówkę w Naturze, teraz trwa -49 proc. na kosmetyki do makijażu oczu w Rossmanie.

YouTube zalała fala filmików ‘Co kupić na promocjach’, nigdzie nie było filmików o tym, czego nie kupować. Zwęszyłam więc niszę i takie zestawienie przygotowałam.

No to zaczynamy! Głęboko wierzę, że nie skończy się to pozwami sądowymi.

Bazy pod cienie/ pod makijaż:
1. Facefinity All Day Primer SPF 20 Max Factor –Baza pod makijaż, która nie robi tego, co robić powinna – nie przedłuża działania makijażu ani o minutę, nie matuje. Producent mówi o jakiś mikrocząsteczkach, że niby absorbują pot i sebum. Gówno prawda.

2. Stay Matt Primer Rimmel – Jak wyżej. Producent obiecuje niesamowitości (kontrolę sebum do ośmiu godzin i zmniejszenie widoczności porów) i na obietnicach się kończy. Pory jakie były, takie są, skóra jak się świeciła po chwili, tak się świeci.

3. Baza pod cienie I <3 Stage Essence- Pojęcia nie mam, jak można było taką bazę polecić, jak można publicznie stwierdzić, że ten kosmetyk nadaje się do czegoś. Skusiłam się na niego, po poleceniu jej przez pewną juciuberkę. Patrząc na to z perspektywy czasu – musiałam mieć jakąś pomroczność jasną. Ta baza nie ma zalet. Żadnych. Jej kolor jest t bardzo ciemny i niesamowicie pomarańczowy, wolę nie mówić, co mi przypomina. Na powiekach nie niknie, nie wtapia się, za to tworzy pomarańczową powłoczkę. Jakby tego było mało: kosmetyk nierówno się rozciera, nie przedłuża trwałości cieni, nie podbija ich koloru. Gdy próbowałam na tym kosmetyku użyć cieni jasnych, delikatnych, dziadostwo przebijało przez warstwę cienia. Nie trudno się domyślić, że efekt był tragiczny. Podsumowując: producent spierdolił, co tylko się dało.

Kredka do oczu:
1. Big Bright Eyes Highlight it… Pearly Essence
Kolejny kosmetyk, który kupiłam pod wpływem YouTube. Kredka miała być idealna do podkreślenia linii wodnej. Chciałabym to podsumować dwoma słowami: gówno prawda. Żeby nałożyć toto na linię wodną, muszę się nieźle namęczyć, bo dziadostwo zwyczajnie nie chce się do niej przykleić. Jeśli już uda mi się to uda, wtedy: już boli mnie oko, tyle razy było tarte, na rzęsach kredki mam tyle, że wygląda to tak, jakbym specjalnie ją tam nałożyła. No i z trwałością jest gorzej niż źle – max dwie godziny i nie ma po niej śladu.

Produkyty do brwi:
1. Profesional Eyebrow Pencil Rimmel (kolor dark brown) – Za twarda na nakładanie na brwi, wyczesywanie nadmiaru jest koszmarem, odcień jest zbyt ciepły i jest bardzo, ale to bardzo widoczny. Zamiast to sprzedawać, lepiej wyrzucić do kosza.

1. Eyebrow Filler Perfefcting &Shaping Gel Catrice – Rudzieje na brwiach i to go dyskwalifikuje. Nie ma powodu, by rozpisywać się o nim więcej.

2. Eyebrow Stylist Set Essence – o tym, jak beznadziejny jest ten zestaw, mówiłam już wcześniej. Polecam kupić, jeśli chcecie mieć produkt wszędzie, tylko nie na brwiach.

Korektory:
1. Lift Me Up 2 in 1 Astor – Producent nie uprzedził, że te korektory przeznaczone są dla osób ciemnoskórych. Kolor 001 – light, jest tak ciemny i tak obrzydliwie pomarańczowy, że nie nadaje się do niczego. Ani do konturowania, ani tym bardziej do rozświetlania czy zakrywania niedoskonałości. Badziew jakich mało.

2. Modeling Illuminator Kobo Professional – Czego by nie robić, czym by go nie utrwalić i czego nie nałożyć by pod spód, dziad i tak wejdzie w zmarchy, zrobi ze skóry pod oczami sacharę i będzie wyglądał jak skorupa. Nie ma zmarszczek? Nie szkodzi, stworzy je sam!

Cień do powiek
1. Cień numer 35 Party All Night Metalic Effect Esence – Jeden wielki oszukaniec. Na wierzchu piękny metaliczny cień, dwa milimetry głębiej – zupełnie inny kolor, inna pigmentacja i inny rodzaj wykończenia. Dobra opcja dla lubiących niespodzianki i ryzyko.

Konturowanie twarzy
1. Sculpting Powder Lovely – Trio, które teoretycznie ma nam służyć jako zestaw do konturowania twarzy. Tylko – bronzer za ciepły (może się przydać do dodawania opalenizny, choć ja bym nie próbowała), puder matujący nie matuje i szalenie się pyli, rozświetlacz ma kolor cegły wymieszanej ze złotem i nadaje się do rozświetlania, jak ja do orania pola.

Podsumowując. Nie kupujcie tego, co powyżej, o wiele lepiej iść na piwo i wygrzewać się w cudownym wiosennym słońcu.

Buziole!


Catrice, Defining Blush, kolor Sunrese Avenue (nr 080) - róż do policzków

Nie sądziłam, że to powiem, ale Defining Blush w kolorze Sunrese Avenue (nr 080) Catrice jest przezajebisty. Piękny kolor zarówno w pudełku, jak i na policzkach, szalenie kremowy, miękki, wręcz satynowy w dotyku, po nałożeniu na twarz lekko błyszczący, ale bez brokatu czy innych drobinek. Nałożony delikatną warstwą, świetnie, lekko rozświetla 'od wewnątrz'. Świetny, genialny produkt za niewielką kasę. Żeby nie było tak słodko, dowalimy wadą: Trzeba go nakładać bardzo, ale to bardzo miękkim pędzlem. Inaczej raz, ze na pędzel nabiera się go cholernie dużo, dwa, że równie dużo pozostaje luzem w opakowaniu i trzeba to zdmuchnąć. Tak czy inaczej: jestem pod ogromnym wrażeniem, podoba mi się bardziej niż róż z MAC, a to już coś znaczy. Nawet nie przeszkadza mi to plastikowe opakowanie i jestem w stanie dostrzec jego zalety.;p