środa, 26 sierpnia 2015

Kredki do ust Wibo


W trakcie dzisiejszych zakupów Jednoosobowa Chujowa Redakcja poczłapała do Rossmann Polska, w którym kupiła sobie dwie pomadki w kredce z limitowanki Wibo Kosmetyki.

Już wcześniej na te kredki łypałam, ale jakoś nigdy nie było mi po drodze. Chyba wycofują całą tę letnią linię, bo dziś te kredki kosztowały niewiele ponad 3 złote, więc tym razem szkoda było nie brać.

Kosmetyki do ust zawsze ocenia mi się najtrudniej. Nie uważam, by powinno wydawać się na nie milionów monet, bo i tak się je zjada, więc na drogie szminki czy błyszczyki zwyczajnie szkoda mi kasy.

Kredki mają bardo dobrą pigmentację, przyjemnie się nakładają, a dzięki temu, że są niewielkie - nawet tak nieporadne stworzenie jak jak ja, poradzi sobie z dokładnym pomalowaniem konturu ust.

I byłoby wszystko świetnie i wspaniale, tylko zastanawia mnie jedno: Któż wspiął się na takie wyżyny intelektu i wykoncypował, by produkt do ust umieścić w drewienku? Kredki nie są wykręcane, więc regularnie trzeba będzie je ostrzyć. A to znaczy, że spora (jeśli nie duża) część miękkiego kosmetyku zostawać będzie w ostrzynce. A o ostrzynki producent nie zadbał, nie można ich dokupić, nie są dołączone do kredek. Pomysłodawcy całej tej imprezy szczerze gratuluję.

Zawsze coś musicie spierdolić.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz