Odwaliłam dziś chyba kawał dobrej roboty.
Udało mi się nie zasnąć w pracy.
Jakimś sposobem, wraz z Tajnym Współpracownikiem wybraliśmy
zwyciężczynię konkursu, teraz czas wreszcie spełnić obietnicę i napisać
tekst. A właściwie recenzję.
Niby jest tak, że mam już wyrobioną opinię, a jednak sięgam po to urocze
maleństwo, bo i w ślicznej formie i ładnie pachnie, a poza tym słodkie,
a jak wiadomo cukier uzależnia – zwłaszcza na ustach.
Balsam do
ust w stylu kostki lodu z polskiej firmy Perfecta, kupiłam pod wpływem
pewnego filmiku na YT. Czasem zastanawiam się, czy nie powinnam odciąć
sobie dostępu do internetu – wtedy mi i mojemu portfelowi żyłoby się
spokojniej, może nawet miałabym coś, co nazywa się oszczędności. To
podobno jest coś takiego, że nie dość, że nie musisz pożyczać przed
dziesiątym, to jeszcze ci zostaje. Nie wierzę, by to było możliwe!
Balsamik można dorwać w każdym Rossmanie – moja wersja smakowa to
wanilia z czymś tam, pamiętam, że jest jeszcze mięta, może jeszcze
trzeci smak, chyba cytrusowy. Nie można powiedzieć, że kosztuje on mało –
jakieś 14 rubli, no ale za dizajn trza płacić! Na pierwszy rzut oka
nasuwa się naturalne skojarzenie z balsamami do ust EOS – i jedno i
drugie uroczo zapakowane, i jedno i drugie (ponoć) słodkie, i jednym i
drugim miziamy po ustach, miast wyciągać smarowidło brudnym paluchem.
Nie jestem w stanie zrobić recenzji porównawczej – nigdy nie miałam EOS, zawsze szkoda było mi kasy.
Co do polskiej jego wersji: podobno nie potrafimy docenić, tego, co u nas dobre.
Ten balsam z całą pewnością do dobrych nie należy. Tego rodzaju
kosmetyki mają to do siebie, że powinny bardziej działać, niż ślicznie
wyglądać – tu niestety mamy odwrotnie. Mamy śliczne, kwadratowe
opakowanie, wyglądające zupełnie jak kostka lodu. W środku jest kuleczka
ze słodkiego produktu. Przyznaję – słodkie to ogromnie. Czy coś poza
tym? Raczej nie. Producent (a może to raczej spece od marketingu?)
obiecują, że kosteczka nawilży i odżywi nam usta.
Czy tak się dzieje?
Absolutnie nie! W chwili, gdy orientujemy się, że nie ma go już na
wargach, okazuje się, że są one… jeszcze bardziej wysuszone. Odruchowo
sięgamy po kolejną warstwę, która wysuszy usta jeszcze bardziej, można
tak w kółko, bo przyznaję – ten słodki smak uzależnia. Tyle że dla ust
nie jest to wcale dobre. Czy nasze usta są odżywione? Także nie… robią
się jaśniejsze, mniej jędrne, pojawiają się suche skórki, co pewnie jest
powiązane z wysuszaniem, o którym było wyżej.
Ten kosmetyk,
ma jeszcze jedną okropną właściwość – usta nim posmarowane – pieką! Kot
mi świadkiem! Jest w tym szatańskim mazidle coś, co powoduje pieczenie.
Pisząc te słowa - by upewnić się, że nie są to pijackie omamy –
pomazałam nim usta i znów, cholera jasna, czuję to, wcale mi się nie
wydawało! Nie wiem, co za pieroński składnik powoduje taką reakcję. Może
jestem na coś uczulona i stąd efekt? Nie wydaje mi się, bo nie uczulały
mnie nawet kosmetyki z betoniarki, a tu nagle taka akcja?
Wybulić naraz 14 rubli, niby nie jest rozpustą, zdarzały mi się dużo
większe grzechy. Kalkulując, że mazałam się nim ze trzy razy dziennie i
używałam go nawet nie tydzień, powinno zostać go w opakowaniu całkiem
sporo, prawda?
A figa z makiem! Ostała mi się połowa! Przecież jest
to rozbój w biały dzień, raz na dwa tygodnie, trzeba by kupić nową
porcję! Wcale tak oszczędnie to nie wygląda.
Podsumowując –
kupiłam go, by mieć co testować (muszę mieć o czym pisać, taaak?),
napisałam recenzję, jutro, przy dziennym zdjęciu może pstryknę mu fotki,
by pokazać, jak bardzo widoczne jest zużycie, a później zrobię coś
zupełnie nie w moim stylu – wywalę do śmieci. To dziadostwo nie nadaje
się do użytku. Za wywoływanie takiej dyskomfortowej reakcji – czerwona
kartka, nigdy więcej!
Posmarowałam tym ustrojstwem usta na 5
sekund, było to 15 minut temu i ciągle czuję pieczenie. Trzy razy nie
dla tego paskudztwa. Jeśli któraś z Was będzie się zastanawiać nad
kupnem – odradzam, absolutnie odradzam!
Pierwszy raz czytam o uczuciu pieczenia po użyciu balsamu do ust :O
OdpowiedzUsuńCiekawe co siedzi w składzie,że Cię tak uczuliło :/
Jakiś czas temu miałam na niego ochotę, ale już podziękuję ;d
OdpowiedzUsuńTo mentol powoduje efekt mrowienia. Też go nie lubię. Niestety, dają go nawet do niektórych kosmetyków do higieny intymnej (!)
OdpowiedzUsuńMoje usta też po nim pieką, mam o smaku i zapachu mango, i to prawda, po przejechaniu palcem czy scisnieciu ust czuje suche małe skórki
OdpowiedzUsuńMniej pretensje do amerykańskiej firmy cube to oni robią ten balsam,a perfecta od nich to kupiła.
OdpowiedzUsuńJa mam kilka wersji smakowych tego balsamu i mam zupełnie inne zdanie,żaden inny balsam tak miło nie chłodzi.To co napisałaś przypomina mi działanie carmexu,ale to tylko skromne zdanie moich ust .
Nie masz omamów, mnie też piecze
OdpowiedzUsuń