wtorek, 2 czerwca 2015

Benefit, Hoola - bronzer do twarzy


Przez wiele lat swojego makijażowego życia, na twarz używałam jedynie podkładu i pudru. (Informacja dla mężczyzn: Podkład to taka farba, co się ją kładzie na skórę twarzy, żeby zakryć wszystko to, co wg nas kobiet – należy, a wy faceci i tak tego nie widzicie.)

U mnie teoria nigdy nie idzie w parze z praktyką. Niby coś wiem, niby wiem w jaki sposób czegoś używać, ale wbiję sobie do łepetyny, że to nie dla mnie i nie ma zmiłuj, pies pogrzebany, zdania nie zmienię. Przekonać mnie może dopiero efekt końcowy, gdy widzę, jak konkretne mazidło działa na podkreślenie urody. Do dziś pamiętam, w jak wielkim szoku byłam, gdy przekonałam się, że na twarzy pozbawionej kości policzkowych (mam taką) można kilkoma ruchami pędzla zbudować cudowne kości policzkowe, że wystarczy odrobina wysiłku a zmniejsza się za wysokie (jak u mnie) albo za szerokie (bo w moim przypadku nieszczęścia chodzą trójkami) czoło. A wszystko dzięki kosmetykowi, który nazywa się PUDER DO KONTUROWANIA.

W pierwszej chwili, gdy zabierałam się za ten tekst, chciałam od góry do dołu objechać ‘słynną’ Hoolę Benefitu. Bo pieroństwo drogie, bo w sumie mało wydajne, słabo sprasowane (w mojej wersji odpada od wypraski kawałkami) i jeszcze w kolorze ceglanym, a niby wmawia się, że toto dobre do konturowania. Kupiłam ja w zestawie miniaturek. Wcześniej z tą marką nie miałam do czynienia, a już zmądrzałam na tyle, że nie płacę za coś, czego nie znam więcej niż 15 zł, zestaw miniaturek miał być idealny na pierwszy raz.

Nawet youtubowe gwiazdy trąbią, że Hoola cudownie nadaje się do konturowania twarzy. Że niby neutralna, że ani za zimna ani za ciepła, więc będzie pasować.
Pora, by ktoś powiedział to głośno: nie, nie nadaje się. Jeśli któraś z dziewczyn spróbuje konturować twarz tym produktem, będzie wyglądała, jakby użyła do tego glinianej cegły. W pierwszej chwili wszystko może być ok. Na pierwszy rzut oka trudno dostrzec, że coś jest nie tak. Ja przekonałam się o tym, gdy z ciekawości na jednym policzku użyłam typowego pudru do konturowania, na drugim Hooli. Różnica była na tyle uderzająca, że aby ją zniwelować, musiałabym wypić pół litra. Na raz.

Obsmarowanie samego broznera nie ma tu chyba najmniejszego sensu. Nikt z Benefitu nie obiecał mi, że świetnie będzie nadawał się do konturowania, raczej sama to sobie wmówiłam, pomogły filmiki z youtube i mój zupełny brak doświadczenia. Może jest to też kwestia mojej cery, która wyciąga ciepłe tony z kosmetyku? Tego nie wiem.

Jak dla mnie sama Hoola jest mocno przereklamowana. Chwała jej za to, że plamy tym sobie nie zrobię, jestem w stanie dobrze ją rozblendować. Tyle, że mam ten kosmetyk, a zupełnie mi on niepotrzebny, nie dodaję sobie opalenizny bronzerami, zupełnie tego nie lubię. Znając ceny tej marki pełnowymiarowe opakowanie kosztuje mocno ponad 100 złotych. Czy wart jest tej kasy? Zdecydowanie nie. Nawet patrząc na niego jak na typowy bronzer – nie jest ani innowacyjny, ani wyjątkowy. Jestem w stanie kupić kosmetyk o takich samych właściwościach, takiej samej jakości za ułamek tej ceny. Nie widzę najmniejszego sensu, by wydawać pieniądze na coś, jeśli taką samą jakość mogę mieć o wiele taniej.

Hoola sama w sobie nie jest chujowa. Jest zwykła, zwyczajna, najnormalniejsza w świecie. Szału nie robi, dupy nie urywa. Swoim starym zwyczajem wolę za nadwyżkę kupić alk i fajki.

Mam wrażenie, że w przypadku marki Benefit zadziałał taki sam marketing jak przy ‘kultowych’ Naked Urban Decay – w internecie gruchnęło, że to wybitne i modne, więc wypada je mieć. Rzeczywistość niestety jest mocno rozczarowująca zarówno w przypadku pierwszym jak i drugim.
Kosmetyki to niestety nie samochody, tu jakość często nie idzie w parze z ceną i marką.

A jeśli być może któraś z Was szuka czegoś do naprawiania natury – szukajcie wśród pudrów do konturowania, nie bronzerów. Te pierwsze są na szczęście już coraz bardziej dostępne i ze znalezieniem ich, nawet za niewielką cenę, nie powinno być już problemu.
(W pierwotnej wersji miało być tu o wiele więcej słów, na szczęście udało mi się to naprawić.:)
 
 

2 komentarze:

  1. z takim językiem lepiej idz na piwko pod sklep

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak dokładnie też to pomyslalam. Weź rzeczywiście kup sobie alko i fajki a nie siedź w profesjonalylnych recenzjach kosmetyków. Patologia!

    OdpowiedzUsuń