wtorek, 2 czerwca 2015

Essence, Eyebrow Stylist Set - zestaw do makijażu brwi


Tak długo, jak nie oglądałam filmików na YouTube, pojęcia nie miałam, że z moimi brwiami może być coś nie tak, że powinnam w jakiś sposób poprawiać je podczas makijażu. Są ciemne, dość bujne, więc byłam przekonana, że standardowa depilacja jest wszystkim, co powinnam robić. Dopiero Internet uświadomił mi, w jak wielkim jestem błędzie. Chcąc naprawić lata nieświadomości, wybrałam się do drogerii w poszukiwaniu zestawu do brwi. Przyznaję bez bicia, nie lubię niepotrzebnie wydawać swoich ciężko zarobionych rubli, więc nim ruszyłam na podbój półek sklepowych, zrobiłam rozeznanie w sieci.

Padło na zestaw do brwi Essence, by było poważniej zalecimy po anglikańsku: Eyebrow Stylist Set. Miało być tanio i świetnie, bo na jednym z forów internetowych, gdzie wszystkie sprawdzamy opinie o kosmetykach, aż 143 osoby (piszę osoby, bo może i faceci robią coś sobie z brwiami?) uznały ten zestawik za hit. Tyle pozytywów nie mają nawet największe bestsellery.

No dobra, niech stracę, najwyżej będę o dychę biedniejsza, będzie przynajmniej o czym pisać.

Kosmetyk dostajemy w absolutnie nieporęcznym plastikowym etui. Żeby użyć cieni, trzeba je najpierw z niego wyciągnąć, a zabawa w dodatkowe czynności jest właśnie tym, na co mamy ochotę co rano. Prócz dwóch cieni zostajemy obdarowani skośnym pędzelkiem, instrukcją obsługi i dziwnymi szablonami do brwi, które pasują chyba tylko drag queen (Chyba już wszystkie wiemy, skąd tyle strasznych brwi na Instagramie ;p ).

Pędzelka nie oceniam, zapodział się gdzieś, zgubiłam go od razu. Instrukcja obsługi mi niepotrzebna - i tak nie umiem czytać, szablony rzuciłam w kąt, by mnie - nie daj borze*, nie kusiło.

Pełna dobrych chęci, zabrałam się za naprawianie moich brwi. Robiłam do tego zestawu co najmniej osiem podejść. Przez ponad tydzień próbowałam go praktycznie codziennie, za każdym razem efekt był taki sam. Kolorystycznie może jest ok (mam bodaj zestaw dla blondynek, zawsze łatwiej dowalić koloru, niż odjąć), problem pojawia się przy aplikacji. Dziadostwo strasznie się pyli. Jak delikatnie bym tego nie nakładała, mam to wszędzie poza brwiami. Próbuję ustrojstwo delikatnie, jakbym miast cienia miała nitroglicerynę, zaaplikować na ich dolną część, a widzę jak nad nimi pojawia mi się pyłek. Daje to efekt dość komiczny, bo przez to wyglądam, jakbym miała brwi ze dwa razy grubsze, w górnej części zupełnie nie wyregulowane. Jeśli już udało mi się nałożyć kosmetyk tam, gdzie powinien się znajdować, samoistnie znikał, jak moja wypłata jedenastego. Pierwsze ubytki dało się zauważyć już po godzinie od aplikacji. Po to się męczę piętnaście minut, by co godzinę poprawiać lico, wspaniale.

W kosmetykach do brwi nie mam zbyt dużego doświadczenia, ale wydaje mi się, że ktoś zwykłe cienie do powiek podpisał ‘zestaw do brwi’ i myślał, że nikt się nie kapnie. Jak na kosmetyk o takim przeznaczeniu, cieniei są zwyczajnie za lekkie, zbyt miałkie, a taka cecha zupełnie dyskwalifikuje.

Dla porównania, by sprawdzić, czy na tej półce cenowej wszystkie zestawy do brwi prezentują taki sam poziom, kupiłam analogiczny zestaw z Catrice. I powiem jedno – różnica jest kolosalna. Chyba nie muszę mówić, na czyją korzyść?

Ps. Bardzo dziękujemy naszemu Tajnemu Współpracownikowi za koretkę, zawsze to lżej na sercu, zrobić z siebie mniejszego debila.

*Darz bór!
 
 
 

1 komentarz:

  1. To cienie do brwi :) Dla mnie też rewelacyjne nie są, ale aż tak źle jak Ty ich nie oceniam.

    OdpowiedzUsuń