Jednoosobowa
Chujowa Redakcja uważa, że z kosmetykami jest podobnie jak z seksem.
Póki ktoś nie uświadomił, człek nie zdaje sobie sprawy z istnienia
pewnych rzeczy, ale jak już czegoś się spróbuje i przypadnie to do gustu
– nie wyobraża się sobie bez tego życia.
Jeśli o nas chodzi,
było tak chociażby z kosmetykami do brwi. Myśmy wiedzieli, że jeśli ktoś
ma je szalenie jasne, to można je henną
przyciemnić, albo zaznaczyć cieniem. Ale przez wiele lat nie zdawaliśmy
sobie sprawy, że robi się coś z brwiami takimi, jak nasze. Ciemne,
gęste i bez jakichś wielkich ubytków, wydawały się całkiem okej. Owszem,
my też przeszliśmy moment brwi nienaturalnie cienkich (tak, były modne w
czasach, gdy po świecie łaziły dinozaury), dziwnie wyskubanych i mówiąc
już bardziej ogólnie – pasujących do naszych lic, jak świni siodło. Na
szczęście ten wstydliwy okres mamy już za sobą, teraz ich kształt wydaje
się być w porządku. Jak widać, nawet my uczym się na błędach. Skoro
kształt ‘ujdzie w tłoku’, tym bardziej idiotyczne i pozbawione sensu
wydawało nam się mazanie ich kosmetykami . Na szczęście istnieje
Internet, w Internecie jest YouTube, na YouTube są dziewczyny znające
się na tym, jak pomalować ryj burakiem, żeby bliżej nam było do
przeuroczej dziewoi niż klauna. Jedne znają się lepiej, inne znają się
gorzej, a jeszcze inne uważają, że włosy powinno się myć co pięć dni, w
między czasie ratując łeb suchym szamponem i tych ostatnich zdecydowanie
należy unikać.
Po tym standardowo za długim i nic nie wnoszącym wstępie, przejdę wreszcie do rzeczy.
Pamiętam, jak zdziwiona byłam, gdy oglądałam filmik dziewczyny mająca
brwi podobne do moich i ona w pewnej chwili zaczęła je malować jakimś
kosmetykiem. Nie wyglądało to źle, było wręcz świetnie, więc
stwierdziłam: a co mi szkodzi, też tak chcę! Choć generalnie w
drogeriach brak mi choćby resztek zdrowego rozsądku, w przypadku
zupełnie nowego rodzaju kosmetyku najpierw kupuję coś baaardzo taniego,
by sprawdzić, czy wykonywanie konkretnej czynności wejdzie mi w nawyk i
czy mi zwyczajnie odpowiada. Kilkukrotnie uratowało to nas od
bankructwa.
Swoją przygodę w świecie kosmetyków do brwi
zaczęłam od cieni. Nie pasuje nam jednak to, że używanie takich
produktów zajmuje sporo czasu, trzeba się babrać z pędzelkiem i jeszcze
później je rozczesywać, utrwalać i znów rozczesywać, poza tym i u nas
nie daje satysfakcjonującego, czyli naturalnego efektu. Postanowiłam
więc porozglądać się za żelami i mascarami do brwi. I tak trafiłam na
‘Make Me Brow’ od Essence. Chyba całkiem słusznie nazwa kojarzy mi się z
‘Gimmie Brow’ z Benefit Cosmetics Poland.
Wielkość , kolorystyka opakowania i nazwa są bardzo podobne (taka sama
gra słów), kosmetyk Essence też ma maleńką - i cholernie poręczną -
szczoteczkę. Różnicą zasadniczą jest cena: pierwowzór jest prawie
dwanaście (!!!!!!) razy tańsza – 119,00 do 9,99* pln. Nie wiem, jak
porównać ilość kosmetyku: trzy gramy – Benefit, 3,8 ml – Essence.
Żel dorwałam dosłownie na świeżo, chwilę po tym, jak wszedł on do
polskich sklepów, moment przed tym, jak zaczął pojawiać się w
filmikach. Żałuję, że wzięłam tylko jedno opakowanie, bo teraz nie widzę
go w żadnym sklepie stacjonarnym. No ale kto wiedział, że będzie to coś
tak dobrego. Do mojego typu urody kolor numer dwa – ‘browny brows’
pasuje idealnie. Po użyciu brwi cały czas wyglądają naturalnie. Owszem,
są mocniej zaakcentowane na twarzy, ale na ulicy nikt mnie nie zaczepia
i nie mówi: ‘ej, ale masz zajebiscie zrobione brwi!’, nie ma też efektu
‘brwi z instagrama’. Włoski są ciemniejsze i prześwity na skórze (mam
na prawym łuku brwiowym maleńką bliznę, tam włoski zupełnie nie rosną)
właściwie niewidoczne. Wystarczy, że raz przeczeszę włoski żelem i nie
muszę robić nic więcej. Żadnego utrwalania, żadnego dodatkowego
przeczesywania, bo szczoteczka nabiera idealną ilość produktu. Ale
zaznaczam, że dotykam ją do włosków bardzo delikatnie.
Ciekawa byłam, jaki będzie efekt używania kosmetyku w upały. No bo nie
czarujmy się, jakiej trwałości powinnam spodziewać się po czymś, co
kosztowało dychę? I borze szumiący, jak się cieszę, że tym razem się
pomyliłam. Nic mi nie spłynęło, nie miałam brązowych kropli potu,
wszystko zostało na swoim miejscu. A test był ciężki – wypełzłam z domu
na kilka godzin, gdy na dworze termometry wskazywały wartości zbliżone
do temperatury z powierzchni Słońca, wchodziłam do klimatyzowanych
pomieszczeń, jeździłam autobusami z sauną.
Wiem, że ‘Make Me
Brow’ występuje jeszcze w jaśniejszym odcieniu, nie miałam go w swoich
łapskach, nie wiem nawet czy ten jaśniejszy kolor jest dostępny w
polskich sklepach. Tam, gdzie kupowałam swój egzemplarz go nie było. I
dobrze, bo wtedy pewnie kupiłabym opcję jaśniejszą, wtedy efekt mógłby
nie być taki dobry.
Choć bardzo się staram, choć jestem
okropnie czepialska, nie widzę żadnych wad tego mazidła. Uważam, że jest
bardzo wydajny, do podkreślenia obu brwi wystarczy mi ilość mniejsza,
niż to, co zebrało się na szczoteczce podczas jej wyjmowania, nie
nabieram produktu drugi raz. Dużo też robi szczoteczka, jak już mówiłam:
jest mała, poręczna i precyzyjna. Dotykam nią samych włosków, nie
brudzę skóry. A jeśli już czasem mi się zdarzy, ale to raczej z mojego
gapiostwa i nieuwagi, niż z winy kosmetyku, robię to samo, co z tuszem
do rzęs – czekam chwilę aż zaschnie i bez problemu ściągam patyczkiem
kosmetycznym.
Nie sądzę, bym sięgnęła po jakieś droższe
kosmetyki tego typu, musiałabym się chyba z dupą na rozumy zamienić, bo
nie sądzę, by coś za miliony monet przebiło produkt z Essence. Choć
przyznaję, wcześniej łypałam w stronę pierwowzoru i sklepów MAC, ale na
szczęście już mi przeszło.
Jeśli któraś z Was zaczyna swoją
przygodę z makijażem brwi, warto by zastanowiła się nad kupnem tego
kosmetyku. Skoro ja nie byłam w stanie z nim przesadzić, nie wyglądałam
karykaturalnie, nie wyglądałam źle, to każdy sobie poradzi, ręczę za to.
*Według strony Essence.eu to maksymalna sugerowana cena detaliczna.
Miałam w kolorze jasniejszym, tez swietnie sie sprawdza, niestety produkt juz sie konczy. Postanowiłam sprobowac alternatywy z Makeup Revolution, troszke drozszy. Niestety- wieeelka szczoteczka, jak od mascary :/ I utrwala, utrwala bardzo silnie, czuc az ściągnięcie na brwiach. Jakos odstrasza ...
OdpowiedzUsuń