środa, 26 sierpnia 2015

Przegląd kolorów - paleta Cargo Cosmetics


Gdy tylko Jednoosobowa Chujowa Redakcja wróciła do domu z nauk muzycznych i buraczanego rekonesansu (a poza tym musieliśmy oddać jedne okulary), wzięliśmy się za robienie zdjęć cieniom z paletki CARGO Cosmetics. Próbki kolorów na ręce i pstryknięcie foty - pikuś. Schody zaczęły się, gdy trzeba było pstryknąć zdjęcia kolorom na oku. Niby mamy monitorek, który jest ruchomy, ale ten aparat waży chyba więcej, niż pięć kilo kartofli. Po wszystkich trudach i bojach, zasapani, jakbyśmy obili bolszewika, mieliśmy już zrobione zdjęcia wszystkich kolorów, trzeba było tylko usiąść do względnej obróbki.

Zasiadłam do komputerowej machiny, zgrywam zdjęcia i ślipiom nie wierzę - bo przecież jedno mam szklane. Na małym wyświetlaczu wszystko wyglądało zacnie, na dużym wyszło, że zdjęcia nie nadają się do użytku. Albo zdjęcie nieostre, a jeśli juz ostre - kolor na powiece właściwie niewidoczny.

Na pocieszenie mam dla Was porządne zdjęcia kolorów, ale tylko na własnej łapie. Zdjęcia w opcji bez lampy/ z lampą, w górnym rzędzie na gołą skórę. W rzędzie dolnym za bazę służył mi matujący podkład Catrice Polska.

Tak się namyślam, dumam i wzdycham, bo zbieram w pustym łbie, co można powiedzieć o całej palecie. Przede wszystkim wielki plus dla producenta za wykonanie części palety, w której znajdują się cienie z plastiku. Jeśli w tym miejscu coś się pobrudzi, wystarczy kawałek papieru i już jest czysto.Od zewnątrz i w części , gdzie znajduje się lusterko, jest wyklejona papierem, więc już tak łatwo z myciem nie będzie. Złapać to cacko jest bardzo miłą odmianą po tych wszystkich papierowo-kartonowych paletkach. Cieni jest 12, po 1,27 grama każdy, co daje całkiem sporą ilość kosmetyku do wykorzystania. Data ważności upływa po osiemnastu miesiącach od otwarcia. Ciekawe jest to, jak różnorodne wykończenia mają te cienie. Jedne wyglądają jak czysty brokat i skrzą się pierdyliardem iskier. Są i takie, które zasychają na mat, ale są i takie, które mają wykończenie satynowe. A jeśli pierdyliard iskierek to za dużo, znajdzie się też cień z jeno odrobiną błysku. Sama jestem zdziwiona różnorodnością. Niech mnie ręka borza broni powiedzieć, że są to złe cienie. Ale zawiedzie się ten, kto szuka intensywności, jak w Color Tatoo. Cienie Cargo Cosmetics są mięciutkie, tak miłe w dotyku, że wcale nie ma się ochoty wyciągać z nich palucha, a poza tym bardzo łatwo nakładało mi się się je na powiekę, ale raczej stworzą transparentną chmurkę koloru, zamiast na ten przykład - fioletowej plamy. Oczywiście było lepiej, kiedy zamiast pędzlem, nakładałam kolor paluchem. Dały radę jako baza,choć tego dnia przyszło mi się nawet spocić. Ładnie połączyły się z cieniem sypkim, nie było żadnych plam, grudek. Świetnie się na nich rozcierało. Zauważyłam w kremówkach (czyli kremowych cieniach ;p) coś bardzo ciekawego. Jeśli na powiece nałożyło mi się za dużo produktu, wystarczyło, ze delikatnie przetarłam palcem. Jeśli robiłam dłużej - kolor znikał. jeśli krócej - w tym miejscu tworzyło się bardzo ładne przetarcie, które wyglądało, jakbym długo, dzielnie, pracowicie, a przede wszystkim profesjonalnie rozcierała cień.

Nie jest to paletka pierwszej potrzeby. Drugiej potrzeby też nie jest. Jeśli ktoś lubi intensywne makijaże - nie jest to paletka nawet dziesiątej potrzeby. Ja ją kupiłam, bo miałam okazję i mam niezbyt równo pod sufitem. Nadal się zastanawiam, czy nie puścić jej w świat, bo właściwie nie wiem nawet, czy będę jej używać. Ale jeśli jest na sali ktoś, kto lubi cienie kremowe bardziej niż najlepsza bita śmietana, ale żeby równocześnie były delikatne, miast zawalenia oka kolorem, to jeśli będzie okazja - obowiązkowo pomacać!
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz