Do napisania tekstu o serum SkinPerfection od L’Oréal Paris Polska, zbierałam się już od jakiegoś czasu.
Kosmetyk dorwałam w Rossmanie podczas kwietniowej promocji na kolorówkę. Chwilę wcześniej cała seria SkinPerfection weszła do sprzedaży, więc szkoda było nie wziąć choć jednej rzeczy, a tak, na spróbowanie. Seria składa się z kremu do twarzy, tego serum i kremu BB, który dostępny jest w dwóch kolorach.
Pamiętam, że miałam jeszcze w koszyku krem BB, ale nie było nigdzie testera, więc bałam się ryzykować, bo jak wiadomo producenci kosmetyków inaczej rozumieją kolory, niż zwykły człowiek.
W kwestiach technicznych: za 29,99 pln (w Rossman taka jest cena każdego kosmetyku w tej linii) kupujemy 30 ml produktu, ważne 12 miesięcy od momentu pierwszego użycia. Ktoś się chyba do tych kosmetyków przyłożył, przynajmniej wizualnie. Opakowanie jest całkiem miłe dla oka, szklane, dość ciężkie, wygląda na sporo droższe, niż jest w rzeczywistości. Tak mi się teraz nasunęło, że przypomina trochę kosmetyki Shiseido Poland. Łaskawie dostajemy pompkę, która wyciska niewielką ilość delikatnie różowego w zabarwieniu. lekkiego, pachnącego kosmetyku.
I właśnie o ten zapach mi się rozchodzi. Jest on na tyle sztuczny, tak bardzo chemiczny, dziwnie nieokreślony, a równocześnie tak mocny, że nie jestem w stanie tego serum używać. Próbowałam ten zapach zignorować - nie udało mi się, nie jestem w stanie. Krem, który obecnie używam pod makijaż też pachnie specyficznie, jednak zapach się szybko ulatnia, a kiedy używam 'idealnej skóry' mam wrażenie, że on zostaje, nie znika, a za to oblepia moją twarz. O tym, że zawsze myślałam, że mam mocny węch (ta, jasne, alku w AffiniMAT nie wyczułaś!) już wspominałam, ale pierwszy raz zdarza się sytuacja, że zapach kosmetyku powoduje u mnie nudności. Siedzę właśnie na swoim łóżku, wycisnęłam jedną porcję mazidła na grzbiet dłoni i stukam ten tekst - w chwili kiedy wiatrak zawieje tak, że ten zapach dochodzi do moich nozdrzy, mam ochotę biec do łazienki i straszyć kibel.
Mieszane uczucia mam też odnośnie działania tego specyfiku. Wiem, że nie zużyłam całego opakowania, ale skoro wpakowałam sobie na twarz połowę, to jakieś zmiany powinnam widzieć, prawda? Producent, jak to producent - obiecuje wiele. Pomijam już brak zwężonych porów, nawilżenie na raczej normalnym, takim jak zwykle poziomie, bo najbardziej zależało mi na redukcji zaczerwienień.
Któregoś dnia oświeciło mnie i postanowiłam do swojej ekstremalnie zapryszczonej, jak by to powiedziała moja Babcia - kostropatej (wtedy jeszcze) skóry podejść dwutorowo - antytrądzikowo i łagodząco, uspokajająco. Obmyśliłam sobie, że skoro pryszcze są czerwone, to powinnam używać też czegoś, co zminimalizuje czerwoność (już taka moja polska natura, że za czerwonymi nie przepadam. ;p ), a co za tym idzie - zmniejszy widoczność pryszczy.
Serum ma łagodzić zaczerwienienia w miesiąc, ja niczego takiego u siebie nie zauważyłam. Smarowałam nim buzię przez miesiąc właśnie, bo gdyby okazało się, że jednak działa, kupiłabym klamerkę na nos i jakoś się przemogła. Nie wiem, czy brak jakiejkolwiek, żadnej zmiany wynikał z mojego zbyt krótkiego stosowania? Może powinnam była używać pozostałych produktów z serii? Jeśli pachną tak samo - paw dwa razy dziennie murowany, przysięgam. Z drugiej strony - nikt mi nie wmówi, że do walki z zaczerwieniami potrzeba miesięcy. Matko z córką, to przecież nie są blizny, które trzeba powoli wybielać. Na swoim przykładzie jestem w stanie stwierdzić, że są specyfiki, które działają w kilka godzin.
Różowa, całkiem ładna buteleczka, zalega w mojej szufladzie, bo jakoś szkoda mi się jej pozbyć. Nauczyłam się tego, że kosmetyki się zużywa, a nie wyrzuca. Staram się zużywać także te, które mi średnio odpowiadają, ale z tym zwyczajnie nie dam rady. Niech sobie leży do kwietnia, pierwszego maja, z największą przyjemnością się jej pozbędę.
Napiszcie mi proszę, czy Wy też macie kosmetyki, których nie możecie używać, bo ich konstencja /zapach Was odrzucają?
Czy używaliście kosmetyków z tej serii? Jakie są Wasze odczucia?
Ps. Nie zapomnijcie, proszę, o polubieniu tekstu, jeśli Wam się spodobał.
Kosmetyk dorwałam w Rossmanie podczas kwietniowej promocji na kolorówkę. Chwilę wcześniej cała seria SkinPerfection weszła do sprzedaży, więc szkoda było nie wziąć choć jednej rzeczy, a tak, na spróbowanie. Seria składa się z kremu do twarzy, tego serum i kremu BB, który dostępny jest w dwóch kolorach.
Pamiętam, że miałam jeszcze w koszyku krem BB, ale nie było nigdzie testera, więc bałam się ryzykować, bo jak wiadomo producenci kosmetyków inaczej rozumieją kolory, niż zwykły człowiek.
W kwestiach technicznych: za 29,99 pln (w Rossman taka jest cena każdego kosmetyku w tej linii) kupujemy 30 ml produktu, ważne 12 miesięcy od momentu pierwszego użycia. Ktoś się chyba do tych kosmetyków przyłożył, przynajmniej wizualnie. Opakowanie jest całkiem miłe dla oka, szklane, dość ciężkie, wygląda na sporo droższe, niż jest w rzeczywistości. Tak mi się teraz nasunęło, że przypomina trochę kosmetyki Shiseido Poland. Łaskawie dostajemy pompkę, która wyciska niewielką ilość delikatnie różowego w zabarwieniu. lekkiego, pachnącego kosmetyku.
I właśnie o ten zapach mi się rozchodzi. Jest on na tyle sztuczny, tak bardzo chemiczny, dziwnie nieokreślony, a równocześnie tak mocny, że nie jestem w stanie tego serum używać. Próbowałam ten zapach zignorować - nie udało mi się, nie jestem w stanie. Krem, który obecnie używam pod makijaż też pachnie specyficznie, jednak zapach się szybko ulatnia, a kiedy używam 'idealnej skóry' mam wrażenie, że on zostaje, nie znika, a za to oblepia moją twarz. O tym, że zawsze myślałam, że mam mocny węch (ta, jasne, alku w AffiniMAT nie wyczułaś!) już wspominałam, ale pierwszy raz zdarza się sytuacja, że zapach kosmetyku powoduje u mnie nudności. Siedzę właśnie na swoim łóżku, wycisnęłam jedną porcję mazidła na grzbiet dłoni i stukam ten tekst - w chwili kiedy wiatrak zawieje tak, że ten zapach dochodzi do moich nozdrzy, mam ochotę biec do łazienki i straszyć kibel.
Mieszane uczucia mam też odnośnie działania tego specyfiku. Wiem, że nie zużyłam całego opakowania, ale skoro wpakowałam sobie na twarz połowę, to jakieś zmiany powinnam widzieć, prawda? Producent, jak to producent - obiecuje wiele. Pomijam już brak zwężonych porów, nawilżenie na raczej normalnym, takim jak zwykle poziomie, bo najbardziej zależało mi na redukcji zaczerwienień.
Któregoś dnia oświeciło mnie i postanowiłam do swojej ekstremalnie zapryszczonej, jak by to powiedziała moja Babcia - kostropatej (wtedy jeszcze) skóry podejść dwutorowo - antytrądzikowo i łagodząco, uspokajająco. Obmyśliłam sobie, że skoro pryszcze są czerwone, to powinnam używać też czegoś, co zminimalizuje czerwoność (już taka moja polska natura, że za czerwonymi nie przepadam. ;p ), a co za tym idzie - zmniejszy widoczność pryszczy.
Serum ma łagodzić zaczerwienienia w miesiąc, ja niczego takiego u siebie nie zauważyłam. Smarowałam nim buzię przez miesiąc właśnie, bo gdyby okazało się, że jednak działa, kupiłabym klamerkę na nos i jakoś się przemogła. Nie wiem, czy brak jakiejkolwiek, żadnej zmiany wynikał z mojego zbyt krótkiego stosowania? Może powinnam była używać pozostałych produktów z serii? Jeśli pachną tak samo - paw dwa razy dziennie murowany, przysięgam. Z drugiej strony - nikt mi nie wmówi, że do walki z zaczerwieniami potrzeba miesięcy. Matko z córką, to przecież nie są blizny, które trzeba powoli wybielać. Na swoim przykładzie jestem w stanie stwierdzić, że są specyfiki, które działają w kilka godzin.
Różowa, całkiem ładna buteleczka, zalega w mojej szufladzie, bo jakoś szkoda mi się jej pozbyć. Nauczyłam się tego, że kosmetyki się zużywa, a nie wyrzuca. Staram się zużywać także te, które mi średnio odpowiadają, ale z tym zwyczajnie nie dam rady. Niech sobie leży do kwietnia, pierwszego maja, z największą przyjemnością się jej pozbędę.
Napiszcie mi proszę, czy Wy też macie kosmetyki, których nie możecie używać, bo ich konstencja /zapach Was odrzucają?
Czy używaliście kosmetyków z tej serii? Jakie są Wasze odczucia?
Ps. Nie zapomnijcie, proszę, o polubieniu tekstu, jeśli Wam się spodobał.
Stosowałam to serum razem z kremem z tej samej serii. Mam cerę mieszaną, wypryski raz na jakiś czas (Bogu dziekuje, że to już za mną!). Te produkty nie zdziałały słownie N-I-C. Zero nawilżenia, no może minimalnie, nie łagodziły (uspokajały) skory, byla jakas tępa. Szkoda kasy na fajnie wyglądający produkt, który nic nie robi.
OdpowiedzUsuń